Nie wiem jak to jest, że za każdym razem jak Zi przyjeżdża do Poznania i wybieramy się do kina, trafiamy na totalnego gniota. Brak pomysłu, brak sensu, kretyńskie zapchajdziury z wiewiórką (ile można patrzeć jak coś komuś spada na głowę?), wstawka z piosenką, wątek romantyczny… To i wiele więcej zobaczycie w ciągu najdłuższej i najnudniejszej półtorej godziny jaka przytrafiła mi się od co najmniej roku. Gorąco polecam.
04.04.2006 at 16:48
Moonku, to była Druga część, nie irytuj się, co nieco musiało być odgrzewane. Jeśli spodziewałeś się głębokiego psychologicznego dzieła to rozumiem Twoją irytację. Gdybyś poszedł z nastawieniem na gniota, dostałbyś to, co chcesz i jeszcze byś się uśmiał. I może popłakał w ostatniej niebiańskiej scenie… Jak ja. 😀
05.04.2006 at 19:06
Zi usnął… 😐