Jakieś pół roku po doprowadzeniu bloga do obecnej formy okazało się, że jednak ktoś go czyta. Więcej nawet – komentuje. Tylko ja, gupi, nie wiedziałem, że te komentarze czekają na akceptację. 🙂 Znalazłem je dzisiaj, zupełnie przypadkowo. Przepraszam więc zainteresowanych, że dopiero teraz zatwierdzam. 🙂